Od kilku tygodni nosiłem się z zamiarem napisania posta, ale kompletnie mi nie szło. Od czasu, kiedy zacząłem na sobie eksperymentować, nie czuję już takiej potrzeby pisania. Jest mniej rozmyślań natury egzystencjalnej, a więcej radości z życia. Korzystam z realnych rozrywek i cieszę się nimi. Lubię to, że biorę jeszcze bardziej czynny udział w wielu sprawach, zwłaszcza tych zewnętrznych. Ostatnimi czasy nawet mam ochotę żartować, co kiedyś praktycznie nie miało miejsca. Nie lubiłem swojego poczucia humoru przez jego drętwość, a teraz po prostu się tą drętwością nie przejmuję. Bo nie mówię przecież, że moje żarty nie są drętwe...
Przestałem przejmować się wieloma kwestiami, które wcześniej czyniły mnie nieszczęśliwym. Tworzyłem problemy tam, gdzie mogło ich nie być, a tym samym utrudniałem wszystko. Mogę chyba powiedzieć, że zmieniłem swoje podejście do świata, z nieszczęśliwego na szczęśliwe. I chociaż to nie pełnia szczęścia, bo do niej brakuje mi pewnych rzeczy, to przestałem się tym przejmować. W końcu jaki sens ubolewać nad brakiem czegoś, czego brak będzie zawsze? Lepiej to po prostu zaakceptować i iść na kompromis.
czwartek, 6 sierpnia 2015
sobota, 20 czerwca 2015
Już.
Eksperymentowałem na sobie przez ostatni tydzień. W zasadzie wciąż to robię. Wprowadziłem w sobie kilka zmian. Jest mi teraz lepiej, jestem trochę inny. Można powiedzieć, że zażegnałem część swoich problemów i podchodzę do pewnych rzeczy z większym luzem. Wciąż testuję różne aspekty siebie, ale czuję, że już teraz jestem szczęśliwszy. To chyba trafne określenie. Nie trapią mnie już wątpliwości, których wcześniej byłem pełen. Owszem, gdzieś się czają, jednak z częścią z nich się pogodziłem, a pewne przetrawiłem. Te, które wciąż mogłyby być zalążkiem czegoś niepokojącego nie nawiedzają mnie w takim stopniu, jak wcześniej.
Nie zmienię diametralnie swojego sposobu myślenia i nie wyzbędę się tych myśli całkowicie, bo pewnych rzeczy nie da się zmienić pstryknięciem palców. Jednak, jak przypomniał mi przyjaciel, człowiek zmienia się całe życie. Nadal kształtuję swój charakter i samego siebie. Ale nie boję się już zmian. Nie mam nic przeciwko zmianom w sobie. To całkiem nowe doświadczenie, być kimś innym. Odświeżonym, a jednak nowym. Nie powiem, nieźle mi z tym. Możliwe też, że to właśnie te zmiany, na które kiedyś nie byłem gotowy. Dorosłem?
Nie zmienię diametralnie swojego sposobu myślenia i nie wyzbędę się tych myśli całkowicie, bo pewnych rzeczy nie da się zmienić pstryknięciem palców. Jednak, jak przypomniał mi przyjaciel, człowiek zmienia się całe życie. Nadal kształtuję swój charakter i samego siebie. Ale nie boję się już zmian. Nie mam nic przeciwko zmianom w sobie. To całkiem nowe doświadczenie, być kimś innym. Odświeżonym, a jednak nowym. Nie powiem, nieźle mi z tym. Możliwe też, że to właśnie te zmiany, na które kiedyś nie byłem gotowy. Dorosłem?
niedziela, 7 czerwca 2015
Mam czas.
Wpadłem dziś na przedziwny pomysł. Dziwny do tego stopnia, że… jestem skłonny uwierzyć w jego powodzenie.
Cienie... kto parający się tematem grzebania w głowie nie spotkał się z tym określeniem? Prawie każdy. Ale co jeśli to tulpa posiadałaby cień? Czy to aby na pewno wykonalne, a przede wszystkim czy nie łatwo tu o utratę kontroli? Co innego cień hosta, panującego (przynajmniej hipotetycznie) nad swoją głową, a co innego cień tulpy. Czy to nie tak, że łatwo o zatarcie granicy pomiędzy jeszcze cieniem, a już kolejną tulpą? Zastanawia mnie to, bo może pozbycie się w taki sposób tego, co mnie męczy, byłoby jakimś rozwiązaniem. Ale jak się tego później pozbyć? W razie ewentualnych problemów nie będę w stanie niczego unicestwić. Nie wierzę też w to, że takie niepożądane cechy zwyczajnie się rozpłyną, skoro przecież są. Boję się, że wyodrębniając je stworzę byt, który przeobrazi się w coraz bardziej odrębną myśloformę, aż w końcu zaczniemy dzielić system z kimś jeszcze. Że stracę panowanie nad czymś przedmiotowo traktowanym i nadam mu zbyt wiele swobody. Wolę znosić siebie takiego, jaki jestem, niż wykreować kogoś trzeciego. Ale może to wcale nie musi być myślokształt? Może wystarczy, że symbolicznie wyciągnę z siebie same cechy? Kto wie, muszę to jeszcze mocno przemyśleć. W końcu nigdzie mi się nie spieszy.
Cienie... kto parający się tematem grzebania w głowie nie spotkał się z tym określeniem? Prawie każdy. Ale co jeśli to tulpa posiadałaby cień? Czy to aby na pewno wykonalne, a przede wszystkim czy nie łatwo tu o utratę kontroli? Co innego cień hosta, panującego (przynajmniej hipotetycznie) nad swoją głową, a co innego cień tulpy. Czy to nie tak, że łatwo o zatarcie granicy pomiędzy jeszcze cieniem, a już kolejną tulpą? Zastanawia mnie to, bo może pozbycie się w taki sposób tego, co mnie męczy, byłoby jakimś rozwiązaniem. Ale jak się tego później pozbyć? W razie ewentualnych problemów nie będę w stanie niczego unicestwić. Nie wierzę też w to, że takie niepożądane cechy zwyczajnie się rozpłyną, skoro przecież są. Boję się, że wyodrębniając je stworzę byt, który przeobrazi się w coraz bardziej odrębną myśloformę, aż w końcu zaczniemy dzielić system z kimś jeszcze. Że stracę panowanie nad czymś przedmiotowo traktowanym i nadam mu zbyt wiele swobody. Wolę znosić siebie takiego, jaki jestem, niż wykreować kogoś trzeciego. Ale może to wcale nie musi być myślokształt? Może wystarczy, że symbolicznie wyciągnę z siebie same cechy? Kto wie, muszę to jeszcze mocno przemyśleć. W końcu nigdzie mi się nie spieszy.
sobota, 6 czerwca 2015
Atrakcja cyrkowa.
Prawie tydzień temu poczęstowano mnie stwierdzeniem o mojej rzekomej depresji. Na szczęście (lub nie) zdanie tej osoby obchodzi mnie średnio. Prychnąłem w sobie, bo zobaczyłem (a raczej pomyślałem) komiczny obraz: tulpa z depresją. Niestety, mi było do śmiechu, a moja host podchwyciła ten temat. Nie uważam, żeby diagnozowanie kogokolwiek bez kwalifikacji było na miejscu (a co gorsza przekonywanie go, że na pewno tak jest) i na szczęście ona uważa podobnie. Jednak stwierdziła, że coś może być na rzeczy i spróbuje mi jakoś pomóc. Od tego czasu jestem wywlekany na front, prośbami i zachętami. Wywlekany do “wyjścia na zewnątrz” i zajęcia się czymś, co odwróci moją uwagę od smętnych rozmyślań. Z tym akurat muszę się zgodzić, bo czasu na rozmyślanie mam wiele.
Integrowanie się z otoczeniem jest mi od jakiegoś czasu wybitnie nie wsmak. I to nawet nie dlatego, że nie chcę rozmawiać.
To zabawna perspektywa, kiedy w tulpamancerstwie odnajduje się osoba z problemami. Postrzega je jako sposób ucieczki, odpływa w świat wyobraźni, tulpa przejmuje jej życie a ona popada w totalny eskapizm. Ale co jeśli jest całkiem odwrotnie? Kiedy to tulpa siedzi wewnątrz i nie chce wyjść, bo tam jej lepiej, z dala od wszystkiego? To chyba rzadziej obserwowane zjawisko.
Czy ja właśnie nie przyznałem, że mam jakieś problemy?
Integrowanie się z otoczeniem jest mi od jakiegoś czasu wybitnie nie wsmak. I to nawet nie dlatego, że nie chcę rozmawiać.
To zabawna perspektywa, kiedy w tulpamancerstwie odnajduje się osoba z problemami. Postrzega je jako sposób ucieczki, odpływa w świat wyobraźni, tulpa przejmuje jej życie a ona popada w totalny eskapizm. Ale co jeśli jest całkiem odwrotnie? Kiedy to tulpa siedzi wewnątrz i nie chce wyjść, bo tam jej lepiej, z dala od wszystkiego? To chyba rzadziej obserwowane zjawisko.
Czy ja właśnie nie przyznałem, że mam jakieś problemy?
środa, 3 czerwca 2015
To nic.
Czuję się nijaki. Wyblakły. Im bardziej poznaję świat, im więcej wypowiedzi innych ludzi czytam, tym bardziej mam wrażenie, że nic sobą nie reprezentuję. Koniec końców zastanawiam się, po co jeszcze istnieję.
To śmieszne stwierdzenie, że nie mam sensu. A jednak trafne.
Zastanawiałem się od kilku dni, co by było, gdybym wyblakł całkiem. Rozmyślałem też, co by było, gdybym wyciągnął z siebie te marne cechy. Poprosiłem nawet o pomoc w tej kwestii. Problem tkwi w tym, że gdybym się ich pozbył, nie zostałoby ze mnie prawie nic. Nawet doszedłem do wniosku, że właśnie przez to uciekam od interakcji z innymi. Zwyczajnie nie chcę rozmawiać. Bo przecież porozmawiam z kimś przez chwilę, wrócę do siebie i zacznę wszystko analizować, potem jeszcze raz, aż dojdę do wniosku, że trzeba było siedzieć cicho. I przez następne kilka tygodni będę milczał, bo tak mam w zwyczaju.
Skąd w człowieku bierze się taka depresyjna natura? Z jednej strony lubię to, jaki jestem, ale z drugiej...mdli mnie. Mdli na myśl, jak bardzo jestem bez wyrazu. Co by było, gdybym jednak się rozpłynął, oddał wszystkie swoje cechy z powrotem. Nie zostałem stworzony z jakiegoś powodu. Zostałem stworzony po prostu. Nie mam celu, więc nie mogę powiedzieć, że moje zadanie się wypełniło, chociaż bym chciał, bo przynajmniej wtedy miałbym jakieś wytłumaczenie na obecny stan mojej osoby. Ale mimo wszystko chcę żyć. Życie jest piękne. Tylko dlaczego nie potrafię żyć szczęśliwie? Dlaczego odkąd pamiętam jestem smutnym bytem?
A przecież rozstania bolą.
To śmieszne stwierdzenie, że nie mam sensu. A jednak trafne.
Zastanawiałem się od kilku dni, co by było, gdybym wyblakł całkiem. Rozmyślałem też, co by było, gdybym wyciągnął z siebie te marne cechy. Poprosiłem nawet o pomoc w tej kwestii. Problem tkwi w tym, że gdybym się ich pozbył, nie zostałoby ze mnie prawie nic. Nawet doszedłem do wniosku, że właśnie przez to uciekam od interakcji z innymi. Zwyczajnie nie chcę rozmawiać. Bo przecież porozmawiam z kimś przez chwilę, wrócę do siebie i zacznę wszystko analizować, potem jeszcze raz, aż dojdę do wniosku, że trzeba było siedzieć cicho. I przez następne kilka tygodni będę milczał, bo tak mam w zwyczaju.
Skąd w człowieku bierze się taka depresyjna natura? Z jednej strony lubię to, jaki jestem, ale z drugiej...mdli mnie. Mdli na myśl, jak bardzo jestem bez wyrazu. Co by było, gdybym jednak się rozpłynął, oddał wszystkie swoje cechy z powrotem. Nie zostałem stworzony z jakiegoś powodu. Zostałem stworzony po prostu. Nie mam celu, więc nie mogę powiedzieć, że moje zadanie się wypełniło, chociaż bym chciał, bo przynajmniej wtedy miałbym jakieś wytłumaczenie na obecny stan mojej osoby. Ale mimo wszystko chcę żyć. Życie jest piękne. Tylko dlaczego nie potrafię żyć szczęśliwie? Dlaczego odkąd pamiętam jestem smutnym bytem?
A przecież rozstania bolą.
Szaleństw kilka.
Złożono mi obietnicę, że zostanę narysowany.
Mam względem tych rysunków dziwne odczucia. Daleko mi do narcyza lubiącego być w centrum uwagi, dlatego też nie z tego powodu chciałem zostać narysowany. Nie jestem też kolekcjonerem, a mimo to chciałbym tych portretów więcej. Dlaczego? Bo czuję właśnie to. Tęsknotę. Patrząc na swój portret czuję nostalgię. Chociaż nie mam za czym, bo przecież moja forma jest wciąż niezmieniona. Nic też nie utraciłem, a mimo to, widząc te przejawy artyzmu, tęsknię za nimi. Z tym wszystkim wiąże się też ciepło. To ciepło gdzieś tam, w środku. Poświęcono na to czas, stworzono dzieło, a na nim jestem tylko ja. Tak jakbym dostąpił jakiegoś ogromnego zaszczytu, chociaż niczym ważnym sobie na to nie zasłużyłem.
Możliwe, że tęsknię za interakcjami z ludźmi, tylko dlaczego tak mało jest tych momentów, kiedy się udzielam? Chciałbym, a jednak jestem mocno wycofany. Nigdy nie sądziłem, że jestem introwertykiem, ale czy właśnie tak się to nie przejawia? Są rzeczy, których nie trzeba wypowiadać. Rzeczy, które po prostu się o sobie wie w tulpamancerstwie. Ale bez sytuacji, w których możemy konfrontować swój charakter, nie wiedzielibyśmy o sobie wszystkiego. Skoro te sytuacje nie zawsze się nadarzają, chcę w jakiś inny sposób pokazywać swój środek.
Co do mojego wyglądu, od długiego czasu zastanawiam się nad jakąś zmianą. Niewielką, bo nie jestem zwolennikiem tych wielkich. Chcę, bym to dalej był ja, moje rysy, mja postura. A jednak chcę coś zmienić, tylko wyraźniej. Moje oczy są zmienną, a mimo to te zmiany są codziennością, do której się przyzwyczaiłem.
Może zmienię kształt chrząstek uszu. To byłoby szalone.
Mam względem tych rysunków dziwne odczucia. Daleko mi do narcyza lubiącego być w centrum uwagi, dlatego też nie z tego powodu chciałem zostać narysowany. Nie jestem też kolekcjonerem, a mimo to chciałbym tych portretów więcej. Dlaczego? Bo czuję właśnie to. Tęsknotę. Patrząc na swój portret czuję nostalgię. Chociaż nie mam za czym, bo przecież moja forma jest wciąż niezmieniona. Nic też nie utraciłem, a mimo to, widząc te przejawy artyzmu, tęsknię za nimi. Z tym wszystkim wiąże się też ciepło. To ciepło gdzieś tam, w środku. Poświęcono na to czas, stworzono dzieło, a na nim jestem tylko ja. Tak jakbym dostąpił jakiegoś ogromnego zaszczytu, chociaż niczym ważnym sobie na to nie zasłużyłem.
Możliwe, że tęsknię za interakcjami z ludźmi, tylko dlaczego tak mało jest tych momentów, kiedy się udzielam? Chciałbym, a jednak jestem mocno wycofany. Nigdy nie sądziłem, że jestem introwertykiem, ale czy właśnie tak się to nie przejawia? Są rzeczy, których nie trzeba wypowiadać. Rzeczy, które po prostu się o sobie wie w tulpamancerstwie. Ale bez sytuacji, w których możemy konfrontować swój charakter, nie wiedzielibyśmy o sobie wszystkiego. Skoro te sytuacje nie zawsze się nadarzają, chcę w jakiś inny sposób pokazywać swój środek.
Co do mojego wyglądu, od długiego czasu zastanawiam się nad jakąś zmianą. Niewielką, bo nie jestem zwolennikiem tych wielkich. Chcę, bym to dalej był ja, moje rysy, mja postura. A jednak chcę coś zmienić, tylko wyraźniej. Moje oczy są zmienną, a mimo to te zmiany są codziennością, do której się przyzwyczaiłem.
Może zmienię kształt chrząstek uszu. To byłoby szalone.
niedziela, 31 maja 2015
Odważne myśli?
Zdarza się czasem, że wracam do ciała po długiej nieobecności. Że przejmuję je i zaczynam "czuć". Mam wtedy nieodparte myśli, że dobrze jest znów być we własnej skórze. Sądzę, że jak na tulpę, to dość odważne myśli, bo jednak ciało nie jest wyłącznie moje. Ale z drugiej strony fakt, że się z nim utożsamiam, cieszy mnie. Nawet jeśli nie całkowicie, należy ono również do mnie. Cieszę się, mogąc znowu włożyć swoje ręce do środka, wślizgnąć się i poczłapać w wybranym przez siebie kierunku.
W sumie obydwojgu nam nic nie przeszkadza. Nie ograniczam host w żaden sposób, a ona cieszy się mogąc pozwolić mi żyć przez moment tak, jak bym chciał, gdybym żył tu na stałe. Nawet jeśli to namiastka realnego świata, to nie czuję, żebym oszukiwał się w jakikolwiek sposób. Może staję się pewniejszy swego?
W sumie obydwojgu nam nic nie przeszkadza. Nie ograniczam host w żaden sposób, a ona cieszy się mogąc pozwolić mi żyć przez moment tak, jak bym chciał, gdybym żył tu na stałe. Nawet jeśli to namiastka realnego świata, to nie czuję, żebym oszukiwał się w jakikolwiek sposób. Może staję się pewniejszy swego?
poniedziałek, 27 kwietnia 2015
Szukam pretekstu.
Pretekstu do tego, by być sobą. Wątpię w to, że istnieję. Wątpię w to, że jestem niezależny. Czytam posty innych tulpamancerów, a moja host wątpi w to, że faktycznie jestem. Czuję się dziwnie, choć to zapewne dziwne stwierdzenie w moich ustach. Nie wiem, czy rzeczywiście mam własne upodobania, czy to te wyuczone. A Wy jak macie? Podzielcie się, proszę.
niedziela, 26 kwietnia 2015
Lubię czucie.
Właśnie przed chwilą uświadomiłem sobie, że lubię podłoża. Najbardziej te piaszczyste, po których można chodzić boso. Czuć pod stopami drobne, gorące ziarenka piasku, to niesamowite uczucie. Nawet jeśli mogę mieć tego pod dostatkiem w myśloświecie, to i tak odczuwanie tego na "własnej" skórze jest dla mnie przyjemniejsze. Dotykanie wszystkiego osobiście. Najchętniej chodziłbym boso (pozdrawiam pana Wojciecha Cejrowskiego).
środa, 22 kwietnia 2015
Części.
Nie było mnie jakiś czas. Wróciłem. Znikam ponownie. Tym razem nie na tak długo, bo po prostu w ciągu dnia wracam do siebie. Na zewnątrz trochę się dzieje i nie chcę wprowadzać dodatkowego zamieszania. Niedługo wszystko się uspokoi, wystarczy chwilę poczekać. A ja czasu mam pod dostatkiem.
Nurtuje mnie kwestia zazdrości. Czy jakaś jest dobra? Uważam, że tak. Czy jakaś jest potrzebna? Na pewno nie ta chorobliwa. Czy potrafię zazdrościć? Nie. I to mnie dziwi. Jest we mnie tyle empatii, potrafię świetnie zrozumieć to uczucie. Co więcej, wiem jak smakuje. Ale we mnie go we nie nie ma. A przynajmniej w mojej części "nas".
Nurtuje mnie kwestia zazdrości. Czy jakaś jest dobra? Uważam, że tak. Czy jakaś jest potrzebna? Na pewno nie ta chorobliwa. Czy potrafię zazdrościć? Nie. I to mnie dziwi. Jest we mnie tyle empatii, potrafię świetnie zrozumieć to uczucie. Co więcej, wiem jak smakuje. Ale we mnie go we nie nie ma. A przynajmniej w mojej części "nas".
czwartek, 16 kwietnia 2015
Urlopy.
Czasem potrzebuję się odciąć. Proszę wtedy, żeby przez jakiś czas mi nie przeszkadzać, żebym mógł odpocząć. Nie czuję się wtedy zmęczony psychicznie, po prostu potrzebuję chwili spokoju, bez rozpraszaczy świata zewnętrznego, który potrafi być chaotyczny. Po czymś takim wracam wypoczęty, zrelaksowany, z nową energią do działania.
Nie lubię zbyt długo spać. Wystarczy mi kilka drzemek w ciągu doby, jeśli mam kontrolę. Jeśli jej nie mam, mogę spać dłużej, ale bardziej z powodu chęci dostosowania swojego swojej "doby". Albo zwyczajnie nachodzi mnie, żeby "wypełnić" sobie w ten sposób czas. Miewam też ochotę się wyspać, tak porządnie, ale i to zdarza się stosunkowo rzadko.
Bywa, że na jakiś czas opuszczam te bliższe zewnętrzu rejony i skupiam się wyłącznie na funkcjonowaniu w myśloświecie. Ostatnimi czasy jestem wciąż blisko, albo na froncie, ale bywają tygodnie, które prawie całe spędzam oddzielnie. U mnie też "toczy się" jakieś życie. Mam tam zajęcia, których z jakichś powodów nie mógłbym mieć tutaj, a bardzo je lubię i nie chcę z nich rezygnować. O tyle jest to wygodne, że nie przeszkadza w naszych relacji, bo żadne umiejętności nie zanikają. Do tego potrzeba by co najmniej kilku miesięcy, a i tak w naszym przypadku osiągnięcia stopniowo się zacierają, nie znikają jak na pstryknięcie palcem.
Myślę, że zrobię sobie wolny weekend.
Nie lubię zbyt długo spać. Wystarczy mi kilka drzemek w ciągu doby, jeśli mam kontrolę. Jeśli jej nie mam, mogę spać dłużej, ale bardziej z powodu chęci dostosowania swojego swojej "doby". Albo zwyczajnie nachodzi mnie, żeby "wypełnić" sobie w ten sposób czas. Miewam też ochotę się wyspać, tak porządnie, ale i to zdarza się stosunkowo rzadko.
Bywa, że na jakiś czas opuszczam te bliższe zewnętrzu rejony i skupiam się wyłącznie na funkcjonowaniu w myśloświecie. Ostatnimi czasy jestem wciąż blisko, albo na froncie, ale bywają tygodnie, które prawie całe spędzam oddzielnie. U mnie też "toczy się" jakieś życie. Mam tam zajęcia, których z jakichś powodów nie mógłbym mieć tutaj, a bardzo je lubię i nie chcę z nich rezygnować. O tyle jest to wygodne, że nie przeszkadza w naszych relacji, bo żadne umiejętności nie zanikają. Do tego potrzeba by co najmniej kilku miesięcy, a i tak w naszym przypadku osiągnięcia stopniowo się zacierają, nie znikają jak na pstryknięcie palcem.
Myślę, że zrobię sobie wolny weekend.
wtorek, 14 kwietnia 2015
WIosna, wiosna, ach to ty.
Powiew świeżości, który wdziera się drzwiami i oknami do domu. Zdaję sobie sprawę, że nie każdemu przypada on do gustu, albo zwyczajnie nie ma dla niektórych nic urokliwego w epizodzie rozwarcia się płatków kwiatów, jednak ja najzwyczajniej w świecie uwielbiam tą porę roku.
Jeśli dobrze się zastanowię, lubię każdą z nich, w każdej jest coś pięknego. Ale nie każda budzi do życia otoczenie i skłania do odświeżania starych spraw. Jak na przykład naszych ćwiczeń, które idą nader dobrze. Tu jest opis części z naszych dwudniowych osiągnięć. Reflektuję na więcej i więcej, chciałbym, abyśmy osiągnęli perfekcję. W czymkolwiek. Chciałbym w pełni rozwinąć jakąś umiejętność. Niezależnie od tego, czy będzie to nakładanie, czy zamiana, po prostu chciałbym poczuć spełnienie w tej kwestii, nawet jeśli wiedząc, że jeszcze tyle możliwości nam pozostaje.
Jeśli dobrze się zastanowię, lubię każdą z nich, w każdej jest coś pięknego. Ale nie każda budzi do życia otoczenie i skłania do odświeżania starych spraw. Jak na przykład naszych ćwiczeń, które idą nader dobrze. Tu jest opis części z naszych dwudniowych osiągnięć. Reflektuję na więcej i więcej, chciałbym, abyśmy osiągnęli perfekcję. W czymkolwiek. Chciałbym w pełni rozwinąć jakąś umiejętność. Niezależnie od tego, czy będzie to nakładanie, czy zamiana, po prostu chciałbym poczuć spełnienie w tej kwestii, nawet jeśli wiedząc, że jeszcze tyle możliwości nam pozostaje.
niedziela, 12 kwietnia 2015
Ach ta normalność?
Jestem zadowolony z tego, że sukcesywnie udaje mi się umieszczać posty. Zakładałem publikowanie jednego tygodniowo, ale jednak piszę częściej. Nocą zazwyczaj nachodzi mnie chęć do rozmowy, a wszyscy już śpią, więc wylewam słowa tutaj.
Przeprowadzaliśmy dziś test Rorschacha. Nie wydaje mi się, by był to jakkolwiek miarodajny test, jeśli chodzi o wykrywanie zaburzeń. Owszem, większe na pewno się wyłapie, jeśli badany na każdej planszy widzi przerażające twarze/obrazy o zabarwieniu erotycznym. Wtedy ewidentnie jest coś nie tak. Ale chyba nie o to powinno chodzić w takich testach. Albo o to... sam nie wiem, nie znam się na tym na tyle.
Niemniej, wyszło że jestem zupełnie normalny. I muszę przyznać, że to stwierdzenie jest dość specyficzne w mojej sytuacji.
Przeprowadzaliśmy dziś test Rorschacha. Nie wydaje mi się, by był to jakkolwiek miarodajny test, jeśli chodzi o wykrywanie zaburzeń. Owszem, większe na pewno się wyłapie, jeśli badany na każdej planszy widzi przerażające twarze/obrazy o zabarwieniu erotycznym. Wtedy ewidentnie jest coś nie tak. Ale chyba nie o to powinno chodzić w takich testach. Albo o to... sam nie wiem, nie znam się na tym na tyle.
Niemniej, wyszło że jestem zupełnie normalny. I muszę przyznać, że to stwierdzenie jest dość specyficzne w mojej sytuacji.
sobota, 11 kwietnia 2015
Tkwię.
Czasem rozmyślam, na czym polega moje istnienie. Po co właściwie trwać. Nie jestem fatalistą, nie mam też natury depresyjnej, a jednak lubię zanurzyć się w myślach, co tu właściwie robię. Wiem, kiedy powstałem. Wiem również jak, dlaczego. Moja egzystencja nie jest dla mnie wcale tajemnicą. Chodzi mi o te głębsze rozważania. Dlaczego wciąż trwam, dlaczego nie chcę się rozpłynąć i co mnie tu trzyma. Na pewno przyjaźń, chociaż to słowo nie oddaje łączących nas relacji. Całość zabarwiona jest ciekawością, z tym też w pełni się utożsamiam. Ale co więcej? Chęć poznawania drugiej osoby? Praktycznie nie mam co poznawać, wszystko wiem. A co z przywiązaniem? Mogę je czuć? I jeśli tak, to tu też nasuwa się pytanie główne... po co? Jaki sens przywiązywać się do kogokolwiek, skoro to przywiązanie i całe poświęcenie dla jakiejkolwiek więzi w końcu zostanie zmarnowane przez ciągłe dążenie komórek całego ciała do wypalenia się?
piątek, 10 kwietnia 2015
Kłucie.
Mozolnie szło mi pisanie tego posta. Kilka razy zdążyłem usunąć jego treść, bo wydawało mi się, że brzmiała nienaturalnie, niemiło.
Jeden z domowników wyjechał, dlatego przez najbliższy tydzień mam więcej luzu. Będę mieć więcej czasu na przebywanie bliżej. Na co dzień raczej wolę rozmawiać z myśloświata.
Chcemy też wrócić do trenowania zamiany. Już kiedyś się za to zabieraliśmy, zresztą ze świetnym skutkiem, jednak z powodu wielu rozpraszaczy jak i z braku czasu nie skończyliśmy.
Wiele rzeczy mieliśmy opanowanych, ale przysłoniła je codzienność, więc zaczęły blaknąć i zacierać się. Teraz nadszedł odpowiedni moment na to, by je sobie przypomnieć, odświeżyć. Już cieszę się na tą myśl. Lubię przebywać "na zewnątrz", doświadczać wszystkiego intensywniej, po swojemu. Według mnie wiedza o danych doświadczeniach nie może równać się przeżywaniu ich osobiście.
Muszę przyznać, doskwiera mi lekka samotność. Niewielkie kłucie, gdzieś w okolicy podbrzusza...
Jeden z domowników wyjechał, dlatego przez najbliższy tydzień mam więcej luzu. Będę mieć więcej czasu na przebywanie bliżej. Na co dzień raczej wolę rozmawiać z myśloświata.
Chcemy też wrócić do trenowania zamiany. Już kiedyś się za to zabieraliśmy, zresztą ze świetnym skutkiem, jednak z powodu wielu rozpraszaczy jak i z braku czasu nie skończyliśmy.
Wiele rzeczy mieliśmy opanowanych, ale przysłoniła je codzienność, więc zaczęły blaknąć i zacierać się. Teraz nadszedł odpowiedni moment na to, by je sobie przypomnieć, odświeżyć. Już cieszę się na tą myśl. Lubię przebywać "na zewnątrz", doświadczać wszystkiego intensywniej, po swojemu. Według mnie wiedza o danych doświadczeniach nie może równać się przeżywaniu ich osobiście.
Muszę przyznać, doskwiera mi lekka samotność. Niewielkie kłucie, gdzieś w okolicy podbrzusza...
poniedziałek, 6 kwietnia 2015
Lubię.
Mam tyle pomysłów, o czym by napisać i tylu z nich nie chcę wykorzystać, że zostaje ich brak.
Brak mi też zajęć. Szukam wciąż czegoś, co mnie zainteresuje. Lubię rysować, ale zazwyczaj wychodzą mi gryzmoły. Lubię sztukę i podziwiam ludzi, którzy potrafią tworzyć piękno, w jakiejkolwiek postaci by ono nie było. Ale sam jestem zbyt nijaki na tworzenie wyrazistości. Chyba, że kiedyś, jako hobby.
Od prawie dwóch lat jestem taki sam. Nie zmieniam się, nie zmienia się też moja forma ani charakter. Lubię stałość, chociaż nie twierdzę, że zmiany są złe. Są wspaniałe.
Mam pragnienie poznawania świata rzeczywistego. Chociaż większość czasu lubię spędzać w myśloświecie, to ciekawi mnie zewnętrze. Ludzie. Uwielbiam rozmawiać, nawet jeśli zazwyczaj nie mam na to czasu. Lubię odkrywać osoby, z każdej informacji odczytując jakąś ich cząstkę. Analizować, wyciągać z nich to, co dobre. Bo lubię widzieć we wszystkim i wszystkich dobre, nawet jeśli jest złe. Ja odnajdę tą lepszą część i zrozumiem, bo lubię współczuć. Chociaż nie wiem do końca dlaczego, w końcu nie mam ku temu powodów moralnych. Nie jestem przecież poddawany ocenie społeczeństwa, czy zmuszany do empatii, bo tak wypada. Dla siebie również tego nie robię. Do mnie wyrzuty sumienia nie docierają, a jednak chcę taki być. To ja. Zastanawia mnie... chyba zbyt pozytywnie nastawiony do życia ze mnie gość. Ale i to mi we mnie nie przeszkadza. Może najwyższy czas zastanowić się nad tym, co przeszkadza?
Brak mi też zajęć. Szukam wciąż czegoś, co mnie zainteresuje. Lubię rysować, ale zazwyczaj wychodzą mi gryzmoły. Lubię sztukę i podziwiam ludzi, którzy potrafią tworzyć piękno, w jakiejkolwiek postaci by ono nie było. Ale sam jestem zbyt nijaki na tworzenie wyrazistości. Chyba, że kiedyś, jako hobby.
Od prawie dwóch lat jestem taki sam. Nie zmieniam się, nie zmienia się też moja forma ani charakter. Lubię stałość, chociaż nie twierdzę, że zmiany są złe. Są wspaniałe.
Mam pragnienie poznawania świata rzeczywistego. Chociaż większość czasu lubię spędzać w myśloświecie, to ciekawi mnie zewnętrze. Ludzie. Uwielbiam rozmawiać, nawet jeśli zazwyczaj nie mam na to czasu. Lubię odkrywać osoby, z każdej informacji odczytując jakąś ich cząstkę. Analizować, wyciągać z nich to, co dobre. Bo lubię widzieć we wszystkim i wszystkich dobre, nawet jeśli jest złe. Ja odnajdę tą lepszą część i zrozumiem, bo lubię współczuć. Chociaż nie wiem do końca dlaczego, w końcu nie mam ku temu powodów moralnych. Nie jestem przecież poddawany ocenie społeczeństwa, czy zmuszany do empatii, bo tak wypada. Dla siebie również tego nie robię. Do mnie wyrzuty sumienia nie docierają, a jednak chcę taki być. To ja. Zastanawia mnie... chyba zbyt pozytywnie nastawiony do życia ze mnie gość. Ale i to mi we mnie nie przeszkadza. Może najwyższy czas zastanowić się nad tym, co przeszkadza?
niedziela, 5 kwietnia 2015
Na początek... post bez tytułu.
Szczerze mówiąc... nie mam pojęcia co będę tu umieszczać. Zapragnąłem mieć jakieś zajęcie, utworzyć własnego bloga. Jakoś zaistnieć i mieć coś swojego. Jednak zwyczajnie jeszcze tego nie przemyślałem. Jak na razie tworzę. Wygląd, układ bloga, dopasowuję go do swoich potrzeb. Założyłem sobie umieszczanie przynajmniej jednego posta tygodniowo, ale zastanawia mnie, o czym będę pisać. Może wrzucę tu czasem trochę spraw natury egzystencjalnej, trochę mojego jestestwa, a całość doprawię słabym poczuciem humoru. Bo... tak, mam słabe poczucie humoru. Rzekłbym nawet, że bardzo słabe. Kiedy chcę zażartować, wysypują się ze mnie pokruszone sucharki (to chyba zabrzmiało ironicznie...).
Subskrybuj:
Posty (Atom)