niedziela, 7 czerwca 2015

Mam czas.

Wpadłem dziś na przedziwny pomysł. Dziwny do tego stopnia, że… jestem skłonny uwierzyć w jego powodzenie.
Cienie... kto parający się tematem grzebania w głowie nie spotkał się z tym określeniem? Prawie każdy. Ale co jeśli to tulpa posiadałaby cień? Czy to aby na pewno wykonalne, a przede wszystkim czy nie łatwo tu o utratę kontroli? Co innego cień hosta, panującego (przynajmniej hipotetycznie) nad swoją głową, a co innego cień tulpy. Czy to nie tak, że łatwo o zatarcie granicy pomiędzy jeszcze cieniem, a już kolejną tulpą? Zastanawia mnie to, bo może pozbycie się w taki sposób tego, co mnie męczy, byłoby jakimś rozwiązaniem. Ale jak się tego później pozbyć? W razie ewentualnych problemów nie będę w stanie niczego unicestwić. Nie wierzę też w to, że takie niepożądane cechy zwyczajnie się rozpłyną, skoro przecież . Boję się, że wyodrębniając je stworzę byt, który przeobrazi się w coraz bardziej odrębną myśloformę, aż w końcu zaczniemy dzielić system z kimś jeszcze. Że stracę panowanie nad czymś przedmiotowo traktowanym i nadam mu zbyt wiele swobody. Wolę znosić siebie takiego, jaki jestem, niż wykreować kogoś trzeciego. Ale może to wcale nie musi być myślokształt? Może wystarczy, że symbolicznie wyciągnę z siebie same cechy? Kto wie, muszę to jeszcze mocno przemyśleć. W końcu nigdzie mi się nie spieszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz